Sam na sam z kurortem czyli Paleokastritsa, dzień 1

Przenieśmy się zatem, tam gdzie wszystko się zaczęło - do Paleokastritsy. Choć sama nie wierzę, że o kurorcie można się wypowiedzieć tak pochlebnie, to chyba czas zmienić przekonania. Paleokastritsa to piękne miejsce, które przez cały tydzień było naszą bazą wypadową i tymczasowym domkiem. Nie wiem jak Paleo wygląda w środku sezonu, ale w połowie października po tabunach turystów nie ma śladu, a pogoda i przyroda nadal dopisują.

Lecieliśmy piątkowym, wieczornym Ryanairowskim lotem z Poznania, który ląduje w Korfu w sobotę po północy, więc średnio chciało się nam bawić w wypożyczanie auta. Z pomocą przyszła nasza pani - właścicielka Korina Studios, gdzie się zatrzymaliśmy. Bez problemu zaoferowała, że nas odbierze z lotniska, nie chcąc w zamian żadnej opłaty, za co byliśmy bardzo wdzięczni.

Jak się okazało rano, widok z naszego okna wychodził na główną plażę i okoliczne wzgórza, więc przyjemnie było jeść śniadanko, delektując się promieniami jeszcze gorącego słońca (przez cały tydzień temperatura sięgała 25-27 stopni) i podziwiając widoki. Pewnie z racji na te nasze balkonowe śniadanka zaprzyjaźniły się z nami 2 malutkie koty, które cały tydzień towarzyszyły nam przy posiłku. Kotów na Korfu jest naprawdę dużo i korzystają z wszelkiej sposobności, żeby wskoczyć na kolana i zgarnąć co nieco ze stołu. 


Widok z tarasu naszego pensjonatu


Nasz pensjonat jest dobrze zlokalizowany, w centrum Paleo ale nie przy głównej drodze, co daje poczucie większej prywatności i spokoju. Do najbliższego marketu są ledwie 2 minuty na pieszo - Kathy's market jest zaopatrzony w produkty spożywcze, pamiątki, alkohole i przewodniki, a nawet książki po angielsku, więc do wyboru do koloru. Bardzo smaczny jest chleb, który wygląda jak krótsza i grubsza wersja bagietki, ale trzeba go zjeść szybko, bo podobnie do swojej francuskiej kuzynki szybko traci na świeżości.

Po pożywnym śniadanku pierwsze kroki skierowaliśmy na wzgórze klasztorne - krótki spacer zaczyna otwierać przed nami większą perspektywę na kurort i okolicę.



 Klasztor Theotokos - czyli matki Boga - zamieszkują 3 mnisi, którzy przy wejściu do klasztoru zbierają datki na jego utrzymanie. Osoby, w szczególności kobiety, które nie są dostatecznie zasłonięte, dostaną chustę na głowę i ramiona oraz spódnicę do okrycia nóg.

Po przejściu bram już w odpowiednim stroju, znaleźliśmy się na na pierwszym poziomie budowli, gdzie w sklepiku klasztornym pod arkadami, można kupić aromatyczne przyprawy, naturalne mydła oliwkowe, czy inne specjały z Korfu. Po wejściu na wyższą kondygnację, po prawej znajdziemy muzeum klasztorne pokazujące kolekcję starych pism, ikonostas, czy stroje liturgiczne. Na lewo natomiast, wiedzie chodnik do samej świątyni. Ciekawie jest wejść do ciemnego i bogato zdobionego kościoła i obserwować wiernych, którzy z namaszczeniem "witają się" z ikonami poprzez pocałunek obrazu i trzykrotne przeżegnanie się. Miałam dużą przyjemność z podglądania tych rytuałów, bo zobaczyłam w nich coś magicznego i prastarego.

Po opuszczeniu klasztoru, stojąc na punkcie obserwacyjnym z lornetą odkryliśmy ścieżkę, która zaprowadziła nas do jeszcze dalej wysuniętego miejsca. Szliśmy krótką chwilę między drzewami oliwnymi i krzewami aż dotarliśmy do kolejnego tarasiku, z którego można obserwować morze, okoliczne skały ale też wioski usytuowane na wzgórzach za Paleokastritsą, np. słynne Lakones, czy Angelokastro.Trudno oddać słowami radość, jaką daje widok mieniących się w słońcu drobnych fal, czy kontrasty między suchymi spieczonymi słońcem skałami i okalającą je dziko niebieską, świeżą wodą. Dla tych chwil się tutaj jedzie i trzyma się je w pamięci, bo przywołanie tych widoków skutkuje równie silną reakcją - czyli ciepłą falą przyjemności rozchodzącą się od serca.

Widok z tarasu przy klasztorze

Po sesji zdjęciowej i refleksji nad pięknem świata, udaliśmy się prosto na główną plażę, gdzie rozłożyliśmy swoje kocyki i zalegliśmy na kilka słodkich godzin. Na głównej plaży dobrze mieć ze sobą obuwie ochronne - przy samym brzegu jest sporo kamieni i wejście na boso do wody jest po prostu mało przyjemne. Ciekawą opcją na dalsze eksplorowanie wybrzeża Paleo jest wypożyczenie kajaka, łódki lub roweru wodnego. My zdecydowaliśmy się na tę ostatnią opcję i w przeciągu godziny dopłynęliśmy do słynnej plaży La Grotta (o której wspomne później) ale nie było to spokojne, spacerowe tempo, a ciągłe, systematyczne pedałowanie. I tak było warto, bo zobaczyliśmy skały z bliska i spojrzeliśmy na kurort z delikatnego dystansu no i nie leżeliśmy plackiem - nózie nie lubią zbyt długo odpoczywać;)

Widok na Paleokastritsę z morza od strony portu

Pod wieczór uczta z mousaką i sofrito w roli głównej zakrapiana lokalnym napojem "zinzebirra" - czyli bezalkoholowym piwem imbirowym, przypieczętowały nasze dobre samopoczucie. Mousakę każdy raczej zna, więc nie będę się rozpisywać na jej temat, ale sofrito nie jest już tak oczywistym daniem kojarzonym z Grecją. To filet wołowy podawany z sosem na bazie białego wina i czosnku, serwowany z ryżem i frytkami. Bardzo sycące w szczególności dla mężczyzny, który nie jest miłośnikiem warzyw. Posiłek rozgrywał się na tle morza i dobrze, bo może aż tak by nie smakował, gdyby nie te piękne okoliczności przyrody. Wieczorny spacer wzdłuż Paleokastritsy był jak wisienka na torcie tego dnia - spokojnie mogliśmy iść spać po dobrze spożytkowanym dniu.

Comments

Popular posts from this blog

Zdobycie Angelokastro - dzień 2

Pantokrator - wszechwładca:) - dzień 5

Canal d'Amour – dzień 4